piątek, 21 marca 2014

ot i już wiosna...

Zima w tym roku była łaskawie lekka. Każdy posiadacz gazowego ogrzewania błogosławi ten stan, w tym i my :) Powoli w zakamarkach myśli planuję tegoroczny ogródek. Ten kwiatowy i ten warzywny również. Bo choć mieszkamy w centrum miasta to za oknem krajobraz iście wiejski. I całe 25 m2 własnej ziemi. A na tych 25 m szaleńczy sad (grusza szt1. śliwa szt.1), krzew czerwonej porzeczki i stary piękny bez. Nasza ziemia obiecana i mój poligon doświadczalny. Bo choć zamiłowanie do ziemi ogromne, i jakieś tam doświadczenie w pracy w polu też jest (coroczne kopanie w ziemniakach, truskawkach, i innych cudach u babci na wsi zaliczone) to samej wiedzy co, jak i kiedy się sadzi zupełny brak.

W zeszłym roku szaleństwo ogrodowe ograniczyło się do zasiania ziół i wysadzenia pomidorów, które mimo mojej totalnej niewiedzy, dzięki której nie były ani nawożone ani opryskiwane, dały czadu i rodziły pyszne, choć niezbyt duże owoce aż do późnego września.

W tym roku, choć brzuch już przeszkadza w działaniu, plany są bardziej rozbudowane - będą grządki z truskawkami i poziomkami, dużo ziół, koniecznie pomidory i cukinia. Z krzaczorów dosadzę jeżyny pod płotem i będzie cuuudnie. Oczywiście w fazie realizacji łopatowo-widłowej, będzie trzeba posiłkować się mięśniami mojego A.

Na pewno w fazie realizacji zdam więcej relacji, a póki co kilka zdjęć z poprzedniej wiosny...

Wiosna to dla mnie też masa przemyśleń. Pewnie swoje dokłada do tego 'stan' w którym jestem, ale wciąż wracają do mnie wspomnienia dzieciństwa. Tego jak jako mała dziewczynka czekałam aż rozkwitną pierwsze fiołki i pierwiosnki. Na te drugie namiętnie polowałam w lesie, kiedy przyjeżdżaliśmy do babci. Pierwsze, krzykliwie zółto-zielone oznaki wiosny wesoło wystające z szaroburej leśnej ściółki. Godzinami potrafiłam je zbierać a potem obdarowywałam nimi mamę, babcię i ciotki. Zastanawiam się czy i dziś jakieś dziewczynki biegają po tych samych lasach w poszukiwaniu pierwiosnków, czy pomiędzy hannamontaną a innymi cudacznymi bajkami-serialami-grami w dzisiejszych dzieciach wzbudza się jakiś zachwyt nad naturą. A ponad wszystko zastanawia mnie, jak wychować dziecko, tak by kochało i szanowało to, co je otacza... Zapewne nadchodzące wiosny, jedna za drugą pomogą mi znaleźć odpowiedzi.

piątek, 7 marca 2014

Na dobry początek

Początki to takie ciekawe momenty. Zazwyczaj oczekiwania i marzenia są ogromne a potem czas weryfikuje wszystko i na jaw wychodzi czy się udało, czy wyszło jak zwykle ;)  Ja przyznam się szczerze, że blogowe doświadczenie mam już spore, od lat prowadzę bloga biznesowego i może też dzięki temu wiem, czego mogę się po sobie spodziewać :D. Jedno jest pewne, blogową maniaczką nie jestem. Ale od dawna wewnętrznie męczy mnie potrzeba zapisu chwil własnych, prywatnych, a nie uważam że blog dotyczący pracy jest miejscem gdzie można pisać o sprawach prywatnych. Dlatego właśnie tu będę łączyć obrazy i słowa, a w słowach zawierać myśli, przekonania i swoje spojrzenie na świat. Spojrzenie logiczne, minimalistyczne, delikatne.

A na dobry początek chciałam się wytłumaczyć dlaczego blog jest miejsko-wiejski...
A no dlatego, że choć wraz z moim A. wychowaliśmy się w blokach w mieście razem marzymy o własnym domku na wsi. Dlatego, że pociągają mnie rozkosze wiejskiego, prostego życia, gdzie człowiek uzależniony jest od ziemi i cyklu przyrody. Na dzień dzisiejszy jesteśmy w drodze do zrealizowania marzenia o własnym domu, gdzieś na końcu wiejskiej drogi. Póki co łączymy dwa światy mieszkanie w przestrzeni miejskiej, prawie w ścisłym centrum, jednak mieszkanie po swojsku w kamienicy, z ogródkiem. I pełni nadziei oczekujemy tego, jakie cuda przyniesie nam jutro, bo nasze życie to właśnie takie pasmo cudów i rzeczy, które nie zdarzają się tak po prostu...